blog

jakoś to przeżyć…

Stale to samo. Już nie pamiętam, od kiedy. Ciągłe stany awaryjne, gonienie naglących spraw. Bo przecież to konieczne. A jak się te uciekające sprawy załatwi, nastanie wytęskniona ulga i wreszcie w spokoju, na bieżąco…

Zanim się jedno dogoniło, już następne domagało się pilnej interwencji. Niemal w nieskończoność.

I nareszcie – spokój. Dziwny spokój. Więc jednak?

Żony alkoholików podobno najbardziej się boją, kiedy mąż jest dłuższy czas trzeźwy i po prostu dobry. Wiedzą, że przecież znów się zacznie. Bo musi się zacząć.

Również u nas spokój okazał się ciszą przed burzą. Nie chcę wchodzić w szczegóły, choćby dlatego, że nigdy nie wiem, kto czyta ten blog. Wiem, prawie nikt prócz garstki wiernych, stałych czytelników, ale kto jeszcze?

3 myśli w temacie “jakoś to przeżyć…”

  1. ❤️.. I po świętach prawie. Za 10 min. północ. Wesołych Świąt, bo jeszcze są.. No i udanego 2020 roku.!!!!!Ciekawe co przyniesie, jest przestępny. Czy to będzie dobry rok?? Oby był dla nas wszystkich

    Polubienie

  2. Tak, należę do garstki fanów, życzę powodzenia i mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończyło. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Pozdrawiam Katarzyna z miasta Łodzi 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz