30 lat minęło
Tatusiu, jak byłeś mały, były komputery? A supermarkety? Też nie? To nie chciałabym żyć w tych czasach – odpowiedziała Ewunia. Ma siedem lat i wszystko starsze wydaje się jej mrocznym średniowieczem. W tym wieku też tak miałem i np. świat bez prądu byłby dla mnie nie do przyjęcia. Człek się jednak starzeje i skala czasu się skraca.
Dziś, kiedy piszę te słowa, mija 30 lat od przełomowych wyborów. Byłem wówczas studentem. Większość kolegów popierała opozycję i trochę się gorszyli, że z tzw. listy krajowej (proponowanej przez rządzących) pozostawiłem jedną osobę ze stu – oni pewnie wykreślili wszystkich. Ale i ja chciałem zasadniczej zmiany; następnego dnia napawałem się druzgocącą porażką PZPR. Miałem wówczas niespełna 30 lat. Te następne uciekły bardzo szybko, kolejne nie muszą być mi dane w całości. Oglądam się wstecz i czuję gorycz. Nie tak miało być.
Ale w roku 1989 rozpierała mnie euforia. Otwarte granice, przynajmniej niektóre – idę za ciosem i wyruszam na rowerze do Wiednia. Po drodze spotyka mnie defekt, który prowadzi mnie do domu dobrych ludzi, Słowaków… a sympatia dla ich podwójnego kraju na zawsze zmienia moje życie. Do Wiednia wciąż jeszcze daleko, więc szybko mijam Bratysławę, najeżoną drutami socjalistyczną granicę, potem tylko skromna budka Austriaków i już jestem w wolnym świecie.
W pierwszym miasteczku wygląda przez okno mała dziewczynka. Uśmiecham się do niej, a ona odpowiada „grüss Gott”. Ale to jedyny uśmiech. Ludzie odwracają wzrok, nie rozmawiają ze sobą tak żywo jak u nas, jakby się czegoś bali. Jak to? Mają przecież pełne sklepy, nie dusi ich drętwy reżim. Dlaczego są tacy smutni, bez życia? Pierwsze wrażenie, bez retuszu. Zostanie na zawsze.
Kiedy po trzech dniach, zafascynowany Wiedniem, wracam do Bratysławy, znów czuję się jak w do… ojej, o mało nie rozwaliłem koła! W Austrii tak nie rzucało przy przejeżdżaniu szyn. Do Cieszyna mam dwa dni jazdy. Z ulgą wracam do swoich.
Lata uciekły. Tamta epoka dla młodych jest prehistorią. Co się zmieniło? Dużo i niedużo. W Cieszynie dokończono wreszcie szpital, mamy drogę ekspresową, ubył nam duży dworzec autobusowy, pociągi do Bielska, fabryki. Bobrówka jest czysta, starówka zadbana, ale i przeładowana reklamami. Za poprzednich 30 lat, od roku 1959, chyba jednak zmiany w infrastrukturze były większe: szkoły, osiedla.
Tak, jak wówczas, przed 30 laty, chciałbym wrócić do kraju życzliwych, otwartych ludzi. Pogodnych mimo trudności życia codziennego. Tylko dokąd?
Dla „Dziennika Zachodniego”, 4 VI 2019